Moja mama miała ostatnio imieniny i w ramach prezentu zażyczyła sobie marynowane Boczniaki, solenizantce się nie odmawia więc zabrałam się do roboty. Historia tego przepisu jest poplątana, ale myślę że warta podzielenia się. Kilka lat temu, w okolicach Bożego Narodzenia wegańskie i wegetariańskie blogi podbijała alternatywa dla tradycyjnego śledzia w postaci boczniaków. Naturalnie musiałam spróbować o co w tym chodzi. Przygotowałam wtedy dwie wersje, jedną z oryginalnego przepisu i drugą z lekko zmodyfikowaną zalewą, której moja ciocia używa do marynowania śledzi. Żadna z opcji nie smakowała jak śledzie, jednak druga miała w sobie coś, co sprawiało, że prawie wszyscy sięgali po kolejny kawałek, a marynowane boczniaki stały się elementem obowiązkowym nie tylko bożonarodzeniowego stołu. Dziś przygotowane specjalnie dla mojej mamy.
Składniki na słoik 750 ml:
- 500 g boczniaków
- 1/2 średniej cebuli
- Torebka czarnej herbaty
- 3 liście laurowe
- 3 ziarna jałowca
- 3 ziarna ziela angielskiego
- 6 goździków
- 1/3 szklanki oleju lnianego
- 1 łyżka syropu klonowego
- 1 łyżka sosu sojowego
- 1/4 szklanki soku z cytryny
- 1 łyżka octu winnego
- szczypta soli
- olej do smażenia
Przygotowanie:
Boczniaki kroimy wzdłuż blaszek na kawałki szerokie na ok 3-4 cm i długie na maksymalnie 10 cm. Na patelni rozgrzewamy olej i smażymy grzyby na mocnym ogniu 5 minut. Cebulę kroimy w pióra i przelewamy wrzątkiem. W szklance przygotowujemy mocny napar z herbaty, ok 50 ml, następnie łączymy pozostałe płynne składniki. Ja zwykle wszystko wlewam do szklanki, tak regulując ilość oleju i soku z cytryny by powstało 250 ml zalewy. Przelewamy płyn do słoika dodajemy 1/3 boczniaków, na to trochę cebuli, pokruszony liść laurowy, ziarno ziela angielskiego, jałowca i 2 goździki. Tak samo postępujemy z dwoma kolejnymi warstwami. Gotowy słoik zakręcamy i wstawiamy do lodówki, w której można go przechowywać o 2 tygodni. Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz